muzyka elektroniczna, el-muzykamoog

Dariusz Pielaciński (Daro)

Z Darkiem "Daro" Pielacińskim rozmawia Yaroo.

Yaroo: Darku skąd zainteresowanie muzyką elektroniczną, jakie były Twoje przygody z el-muzyką?

Daro: Może zacznę tak: moja muzyka narodziła się w 1981r (a może i wcześniej), kiedy to na starym rozklekotanym pianinie u mojego dziadka Ś.P. zagrałem własną interpretację Jarre'a Oxygene, a w tym samym czasie mój wujek puszczał na wielkim magnecie szpulowym Tangerine Dream. Od tamtej chwili konsekwentnie realizowałem swoj misterny plan po kryjomu przed wszystkimi. W szkole podstawowej zwolnili mnie z lekcji muzyki, bo.... nie potrafiłem spiewac :))) hihi. Nastapila era komputerow i innych wielkich kalkulatorów...
W 1986 dostalem od Ś.P. babci 100$ na zakup komputera, był to ZX Spectrum 48k :) (mam go do dziś, traktuję to jako; rekwizyt? nie.... raczej jako coś przełomowego w moim zyciu). Kto dziś pamięta Scream Trackera i AY-greka? :). W tym samym roku brałem udział w pierwszym w Polsce obozie komputerowym,  organizowanym m.in. przez firmę REFLEX w Nadarzynie. No i połkniety został kolejny bakcyl... Informatyka. Byłem jednym z pierwszych użytkownikow klubu ABAKUS (pierwszego klubu komputerowego w Polsce) i Fundacji Pomocy Informatykom i Matematykom Niesprawnym Ruchowo (ktorą pozdrawiam serdecznie). Potem nastapiła baaaaaardzo długa przerwa w twórczości muzycznej, az do 1992 roku.

Y: Długa przerwa jak na duszę artystyczną ;), co skłoniło Cię do powrotu do muzyki?

D: To było po publikacji mojej poezji na łamach pisma "Integracja" - no, własnie poezja... Zajmuje chyba równorzędne miejsce z muzyką, ponieważ za pomocą tych dwóch muz wyrażam to, czego nie mogę powiedzieć. W ten sposób opowiadam to co przeżywam.

Y: Czy to nie jest wystawianie swoich najbardziej intymnych wydarzeń na widok publiczny?

D: Nie, myśle, że nie. To jest swego rodzaju spektal zbudowany miedzy słowami. Każdy może interpretowac jak mu się żywnie podoba.

Y: A popros spektali: napisałeś sztukę taetralną. Cóż to za sztuka?

D: To było w 1996 napisałem wtedy sztukę teatralną do swojego wiersza, którego nie można w żaden inny sposób przedstawić. W ten sposób powstała sztuka alternatywna p.t.: "Raj Utracony". Ponieważ nie miałem jeszcze swojego instrumentu, szukałem kogoś kto by mi pożyczył.
Sztuka wystawiana była w kilku teatrach w Warszawie. No, ale miałem mowić o muzyce (hihi!). I własnie wtedy był nawrót do muzyki. Zafascynowany lekturą Stanisława Lema postanowiłem zinterpretować dzieła "Powrót z gwiazd", "Dzienniki Gwiazdowe" oraz sławny "Solaris" na obraz muzyczny. Czy mi się to udało? Nie mam pojęcia... Gdy w rok po zakupie mojego pierwszego instrumentu (1999), zamiesciłem utwory: "Odyseja Ijona Tichego", "Powrót z gwiazd" w internecie, byłem zszokowany; przez 1,5 roku nie zchodzily z pierwszych miejsc na liście.

Y: Wiem, że wcześniej też miałeś przygodę ze swoim zespołem. Opowiesz nam?

D: Pierwszym moim projektem był zespół o dziwacznej nazwie - "Homo Ludens", było to połączenie folku, elektroniki i rocka. Zespół się rozpadł, ponieważ ja bylem tylko kompozytorem, a ciągneła mnie scena. Nie chciałem stać na boku i patrzeć jak ktoś gra moją muzykę (1996). Pierwszy instrument i internet bardzo mnie pobudziły do działania. Zacząłem koncertować. Spodobało mi się.
Do tej pory dalem ok. 30 koncertów dużych i małych. W 2002 założyłem kolejny zespół "The Alchemy" - elektronika w połączeniu z mroczną muzyką nowofalową, nie przetrwał próby czasu. Dlaczego? Nienawidzę jak ktoś próbuje robić karierę kosztem mnie, spychając mnie na dalszy plan!

Y: Wspominałeś, iż lubisz koncertować. Jak ludzie reagują na Twoją muzykę?

Bardzo różnie... Zdarzają się sytuacje tak skrajne, że aż strach! Na jednym z koncertów w Warszawie, podszedł do mnie starszy pan ze łzami w oczach, uścisnął mi dłoń i powiedział: dziękuję... Jakież to było niesamowite przeżycie! Na jeszcze innym koncercie zdania były tak różne, że sala wyraźnie była podzielona na dwie równiutkie części - zwolenników, którzy co chwila chcieli bisy i przeciwników, którzy mieli najwyraźniej dość. Ba! Nawet jeden osobnik o wiadomym wyglądzie i fryzurze, wszedł na scenę, rzucił parę niecenzuralnych zwrotów, i zaczął dobierać się do mojego sprzętu! Całe szczęście reakcja ochrony była o wiele szybsza.:))) Ale w końcu o to chodzi! Jeśliby zaś wszystkim się podobało, nabrałbym podejrzeń o jakiś spisek pt. "litość"; "Wiesz, to taki nieszczęśliwy człowiek, nie róbmy mu przykrości...". Brrrr, jak ja tego nie lubię!

Y: Co Cię pociąga w występach na żywo?

D: O matko! Ogrom rzeczy! Ale na pierwszym miejscu bezpośredni kontakt z publicznością, potem kolejno: magia sceny, reakcje poszczególnych osób, no i ta cała gorączka przygotowań do koncertu. Ale także chęć wypróbowania własnych nerwów :)

Y: Byłeś jednym z muzyków na Elektronicznym Woodstocku w Kruszwicy w tym roku (2005). Jak się zaczeła Twoja przygoda z tą imprezą?

D: (śmiech) To był przypadek... Dowiedziałem się z internetu, reakcja była bardzo szybka. Poprzez chłopaków z Remote Spaces dotarłem do Jarka Degórskiego.
Jakież było miłe zaskoczenie, że jest miejsce i dla mnie!

Y: Kruszwica 2005 od kuchni to...?

D: Pytasz o kuchnie kulinarną? (śmiech) Raczej muzyczną jak się domyślam. Powiem tak: niesamowita atmosfera, niesamowici ludzie, niewielka, ale wspaniała publiczność. Czego chcieć więcej? Aczkolwiek na samym początku trochę się obawiałem, jak mnie przyjmą... Okazało się, że moje obawy były bezpodstawne!
Czyli jednym słowem same smakołyki! Zdecydowanie polecam! :)

Y: Radio to medialna "przepustka" oprócz internetu, aby i inni mogli poznać Twoją muzykę. Kiedy miałeś swój debiut na antenie...?

D: Przełom w karierze nastapił w 2003, w którym to roku zadebiutowałem (trochę późno jak na mnie) w dwóch radiach na raz w "Trójce pod Ksiezycem" p. Jerzego Kordowicza i Elmanii Radia Plus - Piotra Lenarta. Koncerty i modyfikacja starych utworów zaowocowały szansą wydania płyt w Anglii lub we Francji. Lecz ta bańka prysła kiedy podczas próby jednego z koncertów, stało się coś nieprzewidzianego - padł dysk. O odzyskaniu mogę narazie pomarzyć, jestem  rencistą. Ale nie załamałem się. Powstały nowe utwory i nowy projekt z gitarzystą. Współpracuje z TVP - "Znaki Czasu". No cóż różne są koleje losu. Po
prostu chce "ludowi" udowodnić, że człowiek po porażeniu mózgowym to nie wariat (spotykam się z tym nadal) ale cholernie wrażliwy i nierzadko inteligentny, twórczy i samodzielny osobnik! Reasumujac nie to złoto, co się świeci!

Y: Jakie są Twoje Darku plany na przyszłość?

D: Pracuję nad nowym materiałem na płytę, będzie to coś innego niż to co dotychczas grałem. Oprócz tego planuję wydać tomik poezji własnych. Oraz piszę nową sztukę teatralną.
10 września gram koncert pod ratuszem Gminy Bemowa w Warszawie, na który zapraszam wszystkich el-fanów! Wstęp wolny! oraz 15 pazdziernika w Aninie...

Y: Kilka słów, które chciałbyś przekazać za pośrednictwem serwisu mooza.pl. do fanów i twórców muzyki elektronicznej?

D: Więcej imprez tego typu jak El-Woodstock czy Ambient! Muzyka elektroniczna jest fantastyczna NA ŻYWO. Z pełną oprawą audio wizualną... Czego życze wszystkim moozykom i sobie oraz el-fanom niezpomnianych wrażeń!

Y: Dziękuję bardzo Darku za rozmowę, ufam, iż spotkamy się jeszcze na niejednym koncercie.

D: Dziękuję również i pozdrawiam.





Yaroo
sierpień 2005

« powrót