muzyka elektroniczna, el-muzykamoog

Robert Kanaan - GAJA

Robert Kanaan

GAJA

rok wydania: 2010

Nowa płyta Roberta Kanaana "GAJA" to smakowity kąsek dla każdego słuchacza i entuzjasty muzyki elektronicznej, ale nie tylko. Po długiej przerwie, podczas której Robert przebywał ze swoją muzyką w teatrach, spektaklach parateatralnych, oddaje w nasze ręce nowy krążek... Ta recenzja może niektórym wydać się zbyt osobista, ale postaram się przedstawić swój punkt widzenia i swoje odczucia podczas wsłuchiwania się w dźwięki zamieszczone nowej płycie. Mój pierwszy koncert muzyki elektronicznej na żywo, to było spotkanie Roberta Kanaana w Mogileńskim Kinie "WAWRZYN" w 1994 roku, gdzie Robert koncertował promując również swój nowy materiał z płyty "Primavera". Właściwie od tego momentu rozpoczęła się moja wędrówka po twórczości polskich el-muzyków...

Teraz drżącymi rękami wsuwam płytę w odtwarzacz audio i przede mną 57 minut muzyki... Zawsze ceniłem i cenię wrażliwość u el-muzyków, już pierwsze dźwięki "Południowego Wiatru" porywają mnie w podróż po tajemniczej krainie. Bezwładnie siedząc w fotelu odpływam już tam niesiony pięknymi etnicznymi barwami i harmonią, w oczach pojawiają się łzy. Tak, szukałem od dawna takiego zapomnienia, takiej chwili, która mogłaby trwać wiecznie, a trwa niestety tylko 57 minut... Odkrywam coraz to nowe zakamarki spragniony kołysania tym co lubię najbardziej. "Cienie lasu" kołyszą mnie spokojnym rytmem i tulą śpiewem... Od razu jestem w tym lesie i biegam pośród drzew a twarz muskana słońcem promienieje wielką radością... Nagle rozbrzmiewa "Gaja", najpierw delikatnie wprowadza w swój świat delikatnym piano i dzwoneczkami, by spokojnie wprowadzać coraz dalej, coraz bardziej w głąb mistycznej krainy. Gdy Gaja opowiada swoją historię spada "Pierwszy deszcz ", kolejna super zgrana kompozycja pulsując rytmicznie prowadzi nas dalej poprzez Gaję... Rytm mają w sobie nawet otaczające nas drzewa. Na "Wspólnocie" nie wytrzymałem i wstałem z fotela. Harmonia i bardzo dobrze dobrane barwy przy pięknym motywie melodycznym charakteryzujacym całą płytę, we "Wspólnocie" właśnie dochodzą do kulminacji. Moim zdaniem to najpiękniejszy moment płyty, chociaż nie ma tutaj utworów złych, każdy coś sobą opowiada, niesie kawałek historii... Robert opowiada nam "Sen Wiewiórki" rytmiczny i ciepły, ale mimo wszystko niespokojny płochliwy, kołyszące skrzypce i takie jakby "westernowe" przygrywajki tulą i jest bardzo nastrojowo... Wieczorem wąchamy kwiaty a także noc, która zdążyła zapaść, a my nadal nie zwiedziliśmy krainy zwanej Gają. "Wieczorne Kwiaty" mają takie "oldfieldowe" zacięcie gitarowe, ale takie spokojne jakie osobiście bardzo lubię i celtyckie barwy, wesoły rytm to wszystko prowadzi dalej... "Zapach nocy" i wszystko śpi, czy budzi się do życia? Pomrukując delikatnie, prawie chrapiąc, utwór delikatnie daje znać, że jednak noc ma również swoje prawa i swoje własne życie. "Rytm wody" budzi nas chluśnięciem prosto w twarz i przypomina o podróży poprzez Gaję ale najpierw spokojnie nabieramy wody z wielkiej studni... "Cro-Magnon" rozpoczyna się jak niezwykła legenda owiana woalką tajemnicy, by później zabrzmieć gitarą i rockowym beatem. Jest to najdłuższy utwór na płycie i można powiedzieć, że jest swoistym przypomnieniem domieszką pikantnej przyprawy. Smakuje wyśmienicie. Żegna nas utwór "Północny wiatr" bardzo klimatycznie celtycki i wieńczący dzieło jakim dla mnie jest nowa płyta Roberta Kanaana. Zachęcac specjalnie nie trzeba, ten klimat i ta opowieść broni się sama. Daje niesamowite wrażenia i jest bardzo ilustracyjna, malująca przed nami wspaniałe obrazy pełne zieleni, wody, wiatru i wspólnoty... a kończy się tak, jakby już jutro miał nadejść kolejny rozdział! Robert, prosimy o więcej takiego materiału!

Płyta wydana przez LUNA Music.pl Sposród patronatów na okładce pojawiło się logo EL-Stacji, z czego jestem dumny i pełen podziękowań dla Roberta, jest również logo portalu mooza.pl. To miłe. Robert dziękuje swoim najbliższym za pomoc, nie mogło zabraknąć podziękowań dla Jerzego Kordowicza. Płyta dedykowana rodzicom, Hani, Zuzi, Małgosi i Marii! I to też mnie urzekło... i znowu mokre oczy, bo włączyłem odtwarzanie po raz kolejny.

Polecam całym sobą!

 




Marqs
EL-Stacja

« powrót